Lamborghini Urus 4 grudnia świat ujrzał nowe Lamborghini – Lamborghini Urus, ale nie będzie to bezpośredni rywal Ursusa ponieważ nie chodzi tutaj o najnowszy model ciągnika ze stajni Lamborghini, których produkcją również zajmuje się ten włoski koncern. Producent zapowiada, że Lamborghini Urus ma być najszybszym SUVem w historii. Czas pokaże czy zapewnienia zarządu przedsiębiorstwa znajdą swoje pokrycie.
Zanim przejdę do Urusa należy przypomnieć, że nie jest to pierwsze podejście włoskiej marki do zdobycia świata samochodów terenowych bowiem w 1977 roku zaprezentowany został model Cheetah. Był to pojazd terenowy typu buggy, a jego głównym przeznaczeniem miała być pustynia. Oparty na stalowej ramie przestrzennej samochód pozbawiony był drzwi i dachu, a we wnętrzu zamontowane były cztery odporne na działanie wody siedziska, ponieważ ciężko nazwać je fotelami. Samochód napędzał silnik Chryslera o pojemności 5898 cm³ legitymujący są mocą 183 KM, 350 Nm. Za przeniesienie mocy na wszystkie koła była odpowiedzialna 3 biegowa automatyczna skrzynia biegów z reduktorem. Jedyny wyprodukowany egzemplarz został zniszczony podczas testów przez US Army.
Ale w tym przypadku koniec modelu Cheetah dał początek modelowi Lamborghini LM001 (LM – Lamborghini Militari), a następnie modelowi Lamborghini LM002, który przez włoski koncern był produkowany w latach 1986–1993. Do jego napędu służył silnik V12 z Lamborghini Countach o pojemności 5167 cm³ i mocy 450 KM, 501 Nm. Wojskowa wersja LM002 największym powodzeniem cieszyła się wśród wojsk państw Bliskiego Wschodu. Ale model LM002 był produkowany również w cywilnych odmianach, jednak nie osiągnął wielkiego sukcesu bowiem wyprodukowano niewiele ponad 300 egzemplarzy. Jako ciekawostkę dodam, że opony tego kolosa były w rozmiarze 325/65 VR 17-11J.
Najnowsze wcielenie terenowego samochodu ze stajni Lamborghini to Urus. Oczywiście nie jest to samochód terenowy taki jak powyższe modele, ale nie jest to również SUV. Swój najnowszy model Lamborghini definiuje jako SSUV (Super Sport Utility Vehicle). Urus płytę podłogową dzieli z Audi Q7, Bentleyem Bentayga oraz z najnowszym Porsche Cayenne, który jeszcze nie ujrzał światła dziennego. Ale nie jest to jedyne podobieństwo, bowiem Urus z samochodami z grupy VAG dzieli również silnik. Ale próżno tutaj szukać V12, nie jest to nawet V10, pod maską Urusa znajdziemy czterolitrowe biturbo w układzie V8 o mocy 650 koni i 850 Nm zapożyczone prosto z Audi – niestety taką cenę płaci Lamborghini za dalszą obecność na rynku, pod skrzydłami konceru Volkswagen AG. Nie mniej jednak wartym odnotowania jest fakt, że to właśnie dzięki temu silnikowi Urus pierwszą setkę na liczniku osiągnie po 3,6 sekundach, a jeżeli w dalszym ciągu będziemy jechali z gazem wciśniętym w podłogę to po 12,8 sekundach na liczniku naszym oczom ukaże się wartość 200km/h, zaś prędkość maksymalna wynosi 305km/h. Do zatrzymania Urusa służą największe jakie kiedykolwiek znalazły się w samochodzie z homologacją drogową hamulce karbonowo-ceramiczne (fi440). Zaś za odpowiednią zwrotność samochodu odpowiada system skrętnych tylnych kół. Moc przekazywana jest na obie osie w proporcjach: 40% na przód i 60% na tył, ale w razie potrzeby system może przenieść 70% momentu obrotowego na przód bądź nawet 87% na koła tylnej osi. Lamborghini Urus posiada kilka trybów jazdy i do znanych z dotychczasowych modeli Lamborghini ustawień; Strada, Sport i Corsa dodano trzy nowe – Sabbia (piasek), Terra (ziemia) oraz Neve (śnieg), które mają pomóc odnaleźć się Urusowi w każdej sytuacji.
Co się tyczy designu to Lamborghini zawsze słynęło z bardzo wyrazistych samochodów i na szczęście Urus zachował kształty zarezerwowane wyłącznie dla tej marki, a swoją linią nadwozia koresponduje z modelami Aventador i Huracan. Przede wszystkim mam tu na myśli przednie oraz tylne lampy, ale także linię boczną dzięki temu Urus nawet jak swoi wydaje się, że cały czas jest gotowy do startu.
Odważna stylistyka nadwozia, znalazła również swoją kontynuację we wnętrzu auta które trzeba przyznać, że sprawia wrażenie bardzo komfortowego i luksusowego ale w dalszym ciągu zachowując przy tym charakter Lamborghini. Chociaż niektóre elementy takie jak pokrętła na kierownicy, przycisk od hamulca ręcznego, czy klawisze odpowiadające za blokowanie zamka w drzwiach wyglądają bardzo podobnie jak te zastosowane w innych modelach grupy VAG np w Skodzie Superb, przypadek…?
W Europie cena za Lamborghini Urus ma zaczynać się od 171 429 euro, co w przeliczeniu na złotówki daje kwotę około 721 000 zł. Jest to oczywiście cena za podstawową wersję i nie uwzględnia nawet podatków. Osobiście jestem ciekaw czy kluczyk będzie się różnił jedynie znaczkiem od tego z Audi, a o tym przekonamy się dopiero na wiosnę bowiem wówczas Urus ma trafić do salonów. Reasumując jestem zdania, że włoski producent wprowadzając do sprzedaży ów model, z całą pewnością powiększy swoją rzeszę klientów i trafi do tych, którzy chcą mieć pięciodrzwiowego SUVa z bagażnikiem zdolnym pomieścić 600 litrów ładunku, a to wszystko opatrzone znaczkiem wyjątkowej marki, tylko czy o to chodzi… ? Moim zdaniem Urus niszczy, pewną renomę, pewien mit o Lamborghini jako producencie supersamochodów. Dotychczasowi fani kochali tę markę między innymi za to, że samochody ze znaczkiem byka na masce miały w sobie to coś; były niepowtarzalne, kontrowersyjne, głośne, czasami absurdalne, trudno dostępne i bardzo często niepraktyczne. Klienci kochali Lamborghini między innymi, a może nawet przede wszystkim z tych konkretnych powodów, zaś następni mają kochać jedynie za logo umieszczone na masce, a to niestety jest zupełnie inna grupa docelowa… Czas pokaże czy na dłuższą metę wprowadzenie Urusa było opłacalne i wcale nie mam tutaj na myśli zysków ze sprzedaży, która z pewnością znacznie wzrośnie. Myślę tutaj o pewnym duchu marki, którego dostrzec są w stanie wyłącznie prawdziwi koneserzy – Koneserzy Motoryzacji.